Czuję się trochę jak Asterix i przyjaciele w biurze. Proces jest niezwykle zawiły. Najpierw osobiście składa się wniosek, po to żeby pisemnie (poleconym PO, więc musiałam gnać po odbiór) przysłali zaproszenie do stawienia się. Dzisiaj się stawiłam i dostałam jedną kartkę, na której musiałam zebrać 5 podpisów, prawie każdy w innym pokoju. Każda pani sprawdzała mnie w komputerze, więc doprawdy nie wiem po co im zdobycze techniki skoro trzeba latać po pokojach. Szczęśliwie i jak na mnie wyjątkowo bez problemów wróciłam do pokoju nr 1 , gdzie okazało się że muszę wpłacić jakieś pieniądze i przyjść z dowodem wpłaty. Cdn, bo jeszcze nie wpłaciłam.
Ale co tam, po nitce do kłębka idzie się jak po sznurku, tylko trochę długo.
Najfajniejsze jest to, że jak juz wszyscy zapobiegliwi wykupią swój grunt to następnie rząd uwłaszczy resztę społeczeństwa za 1 zł.
OdpowiedzUsuńZdaje się, że rząd już to zrobił i skorzystali ci z którzy wcześniej nie wykupili mieszkań. Moje było, więc jak zwykle dopłacam do interesu. Ziemia kosztowała mnie 40 zł, co da się przełknąć, ale pewnie bolesna finansowo będzie wizyta u notariusza. Oczywiście nie jestem przekonana, czy moje działania mają jakikolwiek sens.
OdpowiedzUsuń