poniedziałek, 25 maja 2009

w biurze

Jako użytkowniczka 1 m kw spółdzielnianego gruntu postanowiłam zostać jego właścicielką. Właściwie nie wiem po co, ale naczytałam się różności w prasie i brnę.
Czuję się trochę jak Asterix i przyjaciele w biurze. Proces jest niezwykle zawiły. Najpierw osobiście składa się wniosek, po to żeby pisemnie (poleconym PO, więc musiałam gnać po odbiór) przysłali zaproszenie do stawienia się. Dzisiaj się stawiłam i dostałam jedną kartkę, na której musiałam zebrać 5 podpisów, prawie każdy w innym pokoju. Każda pani sprawdzała mnie w komputerze, więc doprawdy nie wiem po co im zdobycze techniki skoro trzeba latać po pokojach. Szczęśliwie i jak na mnie wyjątkowo bez problemów wróciłam do pokoju nr 1 , gdzie okazało się że muszę wpłacić jakieś pieniądze i przyjść z dowodem wpłaty. Cdn, bo jeszcze nie wpłaciłam.
Ale co tam, po nitce do kłębka idzie się jak po sznurku, tylko trochę długo.







2 komentarze:

  1. Najfajniejsze jest to, że jak juz wszyscy zapobiegliwi wykupią swój grunt to następnie rząd uwłaszczy resztę społeczeństwa za 1 zł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdaje się, że rząd już to zrobił i skorzystali ci z którzy wcześniej nie wykupili mieszkań. Moje było, więc jak zwykle dopłacam do interesu. Ziemia kosztowała mnie 40 zł, co da się przełknąć, ale pewnie bolesna finansowo będzie wizyta u notariusza. Oczywiście nie jestem przekonana, czy moje działania mają jakikolwiek sens.

    OdpowiedzUsuń