sobota, 21 lutego 2009

Ostatki!

Ostatnio jakoś się pogubiłam i nie nadążam za tradycją itp. Nie żebym się przejmowała, bo hucznych zabaw nie lubię, ale lubię wiedzieć. Mimo nawrotu zimy, musiałam pójść po zakupy, bo w lodówce było właściwie tylko światło. I dobrze, bo kupiłam też wino. Czerwone i całkiem mocne, prosto z Chile, o bardzo atrakcyjnej cenie.Mmmm.Jest bosko, wino, ciepło, święty spokój. A w sporcie dziewczyny górą!
A ponieważ niebawem będziemy ( przynajmniej niektórzy) umartwiać się, prezentuję nie-balowe bransoletki:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz