środa, 31 grudnia 2008

Nowym krokiem

Wykąpana i wypachniona siedzę i czekam żeby ruszyć radośnie z kopyta w noworoczną rzeczywistość. Mijający rok był raczej nieudany. Cieszę się, że wreszcie się kończy i mam nadzieję, że razem z nim skończy się pasmo ponurych wydarzeń. Oczekując na godzinę zero (dziś coś z majstrują z zegarami i ostatnia sekunda roku ma trwać dwie, nie mam pojęcia po co?) i starając się nie zasnąć, bo i tak obudziliby mnie bombardierzy, rozmyślam o noworocznych postanowieniach, które można czynić na wiele sposobów. Można:
1. coś postanowić;

2. lepiej postanawiać po wakacjach, bo wg statystyk jest bardziej prawdopodobne, że się to zrealizuje;
3.zaplanować coś na przyszły rok i na za 30 lat i najpierw realizować ten cel długoterminowy (to z dzisiejszego programu tv, ale ideologię zapomniałam);
4. nie nie postanawiać, bo i tak się o tym zapomni.
Chyba zrealizuję pkt 4, CHOCIAŻ z dł
ugiej listy zeszłorocznych postanowień udało mi się wdrożyć jedno: ruszyłam z produkcją biżuterii, a skala tegoż przerosła moje oczekiwania. Dobrze, że postanowiłam rzeźbić świątków.
Koniec z gderaniem. Wszystkim życzę

DO SIEGO ROKU !


P.S. I jeszcze piosenka, dla tych w filozoficznym nastroju i dla tych którzy mają za słodkie szampany (nie narzekam, bo niestety sama wybierałam).

niedziela, 28 grudnia 2008

Metamorfoza

Stanowczo za długo trwają te święta. Dopiero półmetek, a ja mam wrażenie, że powoli acz skutecznie upodabniam się do rodziny Barbapapy w wersji podstawowej, czyli pełną wdzięku bezkształtną masę. Niestety obawiam się, że niebawem masa przesłoni cały mój wdzięk.



Natomiast moje lenistwo uaktywnione przez świąteczny nastrój chyba nie ma godnego pierwowzoru.
I jeszcze barba-kolczyki:




wtorek, 23 grudnia 2008

Wyraz

Dostałam gazetkę osiedlową, której czestotliwość wydawania zależy chyba od faz księżyca na Marsie (przynajmniej ja nie dostrzegam żadnej sensownej regularności), w której wynalazłam informację, że przy sąsiednim bloku zrobią chodnik w miejscu "istniejących przedeptów". I tak poznałam nowiusieńkie słowo. Może jest ono ogólnie znane, ale i tak się cieszę.
Lecę ubierać choinkę.


WESOŁYCH ŚWIĄT



niedziela, 21 grudnia 2008

Poczekalnia

Zamiast wtopić się w tłumy zrodzone przez "handlową niedzielę" udałam się z wizytą do szpitala, gdzie wyjątkowo było pustawo. Pewnie wszyscy byli na zakupach. Oczekując na wybicie godziny wizytowania, wysupłałam drobniaki na kawę z automatu. Wystarczyło na dużą z mlekiem, która była zimnawa i słodkawa, ble. Siorbiąc tę kawę zapatrzyłam się na starszą panią, która stanęła w zadumie tuż przy automatycznych drzwiach, a one otwierały się i zamykały, otwierały i zamykały ..... I tak do chwili pojawienia się hożej wnuczki, która pouczyła babcię, żeby poszła dalej bo "drzwi głupieją". Poczekalnie są inspirującym miejscem.
Jak zwykle bez większego związku z powyższym, fioletowe wariacje:






środa, 17 grudnia 2008

Rentierzy?

Dostałam list z ZUS uaktualniający wiedzę o własnej emeryturze. List został napisany we wrześniu, dostałam go wczoraj, a zawiera wykaz składek za zeszły rok (2007). Pewnie to prawda, że ZUS to "organizacja przestępcza, ale niezorganizowana". Póki co, zarobiłam na emeryturę w wysokości 530 zł, a hipotetyczna długość życia po ukończeniu 60-ki to 245,3 m-ca. Dalej nie czytam, albowiem nurtuje mnie, dlaczego wartością wzorcową dla długości naszego żywota są m-ce, a nie dni lub lata świetlne?

Dzisiejsza propozycja to elegancka czerń, stosowna na każdą okazję.




niedziela, 14 grudnia 2008

Pierniczenie



Uff. Nareszcie uporałam się piernikami. Ciasto od 2 tygodni leżało w kuchni i patrząc z wyrzutem mówiło "upiecz mnie wreszcie".
Uważam, że pierniki powinny być w stylu eko, a ozdabianie ich kolorowym badziewiem to profanacja.

Pierniki są ważne, bo są od zawsze. Każdego grudnia pachną i dają poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Mimo wszystko. Taka zwykła rodzinna tradycja, z której chyba jestem dumna.


środa, 10 grudnia 2008

Sister of mercy

Trwa inwazja zbiórek żywności. I ja mam swój wkład w postaci kaszy i czekolad w jedną sobotę oraz ucieczkę ze sklepu w kolejną. Oczywiście wszystkich namawiam do dawania, zbierania, pomagania i wszystkiego tego, co wypada robić w tym czasie, chociaż mam pewne wątpliwości: czy ubodzy - tak jak ortodoksyjni wierni winni pościć - mogą najadać się dwa razy do roku? Niestety kolejne frakcje wolontariuszy w sklepach wywołują we mnie poczucie przymusu do dobroczynności i ascezy. A może warto by przeliczyć koszt druku wręczanych ulotek na ilość paczek żywnościowych (i wycięte bez sensu drzewa)?
Wiem, wiem, że akcje te mają drugie dno - łechczą naszą próżność. Czujemy się DOBRZY, WSPANIALI. Przed świętami.
"... hojnych puść między żebraków, niech się poczują lżej" śpiewał Okudżawa.




Francois Villon

sobota, 6 grudnia 2008

Supersprzedawca

Dziś, na fali świątecznego nastroju, udałam się na przechadzkę po sklepach. Nie wiem po co weszłam do przybytku z kuchennymi gadżetami. Pewnie dlatego, że było jasno, miał szerokie wejście, dużo miejsca wewnątrz. I zaczęłam się przechadzać zerkając to tu to tam. I nagle JE zobaczyłam, nieduże paski papieru z adnotacją "towar podaje sprzedawca" oraz "za uszkodzenie towaru odpowiada klient" (nie wnikałam , czy nawet przypadku niezdarności sprzedawcy). Były wszędzie. Wstrzymałam oddech, skuliłam ramiona i przyciskając torbę do brzucha i ostrożnie ruszyłam w strone wyjścia.
Po raz pierwszy świadomie doświadczyłam działania podprogowego, skutkującego decyzją: NIGDY WIĘCEJ TAM WEJDĘ.
Za to pani w sklepie w szalikami była miła i szalenie bawiły ją moje inteligentne i dowcipne przemyślenia. Kupiłam dwa szaliki.

czwartek, 4 grudnia 2008

Klapa

Nie wiem jak to możliwe, że jeszcze nie wspominałam, o moich potyczkach z motoryzacją. Samo jeżdżenie zaczyna mi jakoś wychodzić, ale cała reszta .......... Na przykład dzisiaj kolega nieśmiało zapytał czy wiem, że mam niedomkniętą klapę. Trochę mnie zatkało, bo w ogóle nie wiedziałam jak i gdzie się ją otwiera. Ale mam fajnych kolegów w pracy (oczywiscie poza kilkoma zakałami) i dzięki nim od dziś jestem bogatsza w wiedzę o otwieraniu klapy oraz - bonus na właśną prośbę - o wlewaniu płynu do spryskiwania.

wtorek, 2 grudnia 2008

Abnegacja

W wyniku moich fascynacji blogiem i jego pochodnymi mieszkanie zaczyna mi porastać mchem i paprocią, ciągle nie rozwiązana pozostaje też zagadka tajemniczego sposobu rozmnażania się papierów. Ja zapewne z czasem, upodobnię się do niejakiej Wiosenki (świeć Panie nad jej duszą), postaci barwnej i znanej w miejscu mojego zamieszkania.
Poznacie mnie po kolczykach.